Friday 14 February 2014

FOUR: part three

~~ STRACH MA WIELKIE OCZY? ~~

- Zayn, przekręć już tego naleśnika! - wrzasnęłam, kiedy chłopak nie reagował na moje polecenie
- Jeszcze za wcześnie. - odpowiedział znudzonym głosem
- Jeszcze sekunda i się spali. Sam będziesz go jadł. - powiedziałam zakładając ręce na klatce piersiowej. Brunet ciężko westchnął i ruszył w stronę kuchenki
- Kurwa! - krzyknął przekręcając placek, który był już cały czarny, spojrzałam na niego wzrokiem pewnym siebie powstrzymując śmiech
- Mówiłam? - podeszłam do niego i zabrałam mu patelnię z ręki, po czym wywaliłam spalonego naleśnika do kosza. Spotkałam się ze zdziwionym wzrokiem mulata - Chyba nie miałeś zamiaru tego jeść? - zapytałam z ironią
- Skąd wiedziałaś, że za długo się smażył? - założył ręce na klatce piersiowej
Podeszłam do niego. Z uśmiechem przyglądałam się jego oczom, które były pełne... podziwu? Tak, to chyba był podziw. Dzięki temu przybrały jeszcze ciemniejszą barwę, przez co były jeszcze bardziej ciekawe i...
Ellie po prostu przyznaj się, że jego oczy bardzo Cię pociągały.
- Kobieca intuicja. - zaśmiałam się - Nie chciałeś mnie posłuchać, to zjesz mniej. - wzruszyłam ramionami i skierowałam się do salonu
- Ej! To niesprawiedliwe! Ty jesteś kobietą, nie potrzebujesz tyle pokarmu, co facet. - oburzył się zatrzymując mnie
- Ale to ty spaliłeś naleśnika, nie ja. - potrąciłam delikatnie palcem jego nos, co zadziwiło zarówno mnie, jak i Malika
Odwróciłam się na pięcie, wzięłam widelec i swój talerz i udałam się do salonu. Usiadłam wygodnie na kanapie, a Malika nadal nie było. Po chwili pojawił się ze swoją porcją. Usiadł obok mnie i przez chwilę milczał.
 - Zmieniłaś się. - uśmiechnął się lekko
- Nie. - zaprzeczyłam - Teraz jestem sobą. To jest prawdziwa Ellie. - uśmiechnęłam się i powróciłam do jedzenia, Malik jeszcze długo mi się przyglądał bez słowa - Jedz, bo Ci wystygnie. - Malik wykonał moje polecenie

~~  Kilka dni później ~~

Wspólne przygotowywanie kolacji stało się, można powiedzieć, tradycją. Właśnie zastanawialiśmy się, co takiego zrobić. Żadne z nas nie miało pomysłu.
Z każdym dniem upewniam się w przekonaniu, że nigdy nie zrozumiem Zayn'a. Czasem jego zachowanie jest zgodne z jego naturą, czyli "Jeżeli nie chcesz mnie wkurzyć, to się nie odzywaj" albo "Jestem od Ciebie ważniejszy, więc nie masz nic do gadania". Ale czasem zachowuje się zupełnie inaczej. Jak chłopak, z którym spokojnie mogłabym spędzać wolny czas z własnej, nieprzymuszonej woli. Są też chwile, kiedy w ogóle się nie odzywa, udaje że mnie nie ma. Szczerze? To właśnie jest najgorsze - ignorancja.
- No to zróbmy po prostu kanapki. - wzruszyłam ramionami. Naprawdę marzyłam, żeby zjeść COKOLWIEK, nieważne, co by to miało być. Byłam głodna, jak nigdy.
- Kanapki? - powiedział zawiedzionym głosem
- A masz lepszy pomysł? - zapytałam poirytowana, wzruszył ramionami i spuścił wzrok - Zayn, błagam Cię, jestem tak głodna... - przerwał mi mój żołądek, który właśnie potwierdził moje słowa. Zayn podniósł na mnie wzrok, który nic nie wyrażał. Złapałam się za brzuch i lekko się zarumieniłam. Powoli, stopniowo kąciki ust mulata się podnosiły, a po chwili parsknął śmiechem. Moją reakcją był jedynie delikatny uśmiech pełen zażenowania.
- No dobrze. Niech będą kanapki. - powiedział z uśmiechem - Jeszcze chwila i mi tu zemrzesz z głodu. - wstał i ruszył w stronę lodówki
- Przynajmniej nie miałbyś mnie na głowie. - szepnęłam z nadzieją, że tego nie usłyszał. Podeszłam do niego, a Zayn zaczął mi podawać składniki, które były nam potrzebne.
- Sam Cię tu ściągnąłem, więc nie sądzę, że ta uwaga była potrzebna. - uśmiechnął się, kiedy zobaczył moje przerażone oczy. Patrzyliśmy tak na siebie, a po chwili Zayn zabrał się za robienie kanapek.

Nasz posiłek został przerwany przez niespodziewanego gościa. Zayn niechętnie odstawił swój kubek z herbatą i wyszedł z kuchni. Cudem dokończyłam kanapkę, którą jadłam i czekałam na powrót Malika.
- Nie przeszkadzam? - odezwał się męski głos. Kiedyś już go słyszałam...
- Czego chcesz? - odburknął brunet
- Mogę?
Zapadła chwilowa cisza. Byłam ciekawa, kto jest tym gościem, jednak nie ruszałam się z miejsca.
- Co Cię do mnie sprowadza? - Zayn wreszcie się odezwał. Nie cieszył się obecnością mężczyzny. Ciekawe dlaczego?
- Chyba przyszedłem nie w porę. Jesteś jakiś nieswój. Innym razem pogadamy. - stwierdził
- Już tu jesteś, więc mów, o co chodzi. - brunet odpowiedział stanowczo - Innym razem mogę nie mieć chęci z Tobą rozmawiać. - poinformował oschle. Po salonie rozległo się ciche westchnięcie
- Chciałbym Cię o coś prosić. - w tym momencie można było usłyszeć wybuch śmiechu należący do Malika. Czyli to jego wróg.
- Ty chcesz mnie o coś prosić? - powtórzył śmiejąc się - No świetnie. Nie spodziewałem się, że tak się uśmieję dzięki twojej wizycie. - powiedział uspokajając się - Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzał. - Dopiłam herbatę i odstawiłam kubek do zlewu. Wiem, że to nieładnie podsłuchiwać, ale udając się do pokoju, musiałabym przejść przez salon, a to mogłoby jeszcze bardziej zdenerwować Malika. Jestem pewna, że teraz z trudem powstrzymuje się, żeby nie przywalić tamtemu mężczyźnie. Nie chciałabym być w jego skórze. Z powrotem zajmuję moje miejsce. - Jesteś ostatnią osobą, która mogłaby mnie prosić o cokolwiek. Jesteś tępym chujem i pieprzonym egoistą. - mówił coraz głośniej - Zniszczyłeś życie Vic i nigdy Ci tego nie wybaczę. - Ciekawe, kim jest ta Vic. To pewnie jego dziewczyna... - Jesteś jedną, wielką pomyłką tego świata i nie rozumiem, dlaczego jeszcze chodzisz po tej planecie, ale uprzedzam Cię, że jeszcze jedna twoja wizyta w tym domu i pożałujesz, że w ogóle się urodziłeś, zrozumiano? - zapadła cisza - O, widzę, że zapomniałeś do czego służy język. Jak przykro. - jego ton był pełen sztucznego współczucia. Ciekawe, co takiego się stało między nimi. - Lepiej nie wchodź mi w drogę, bo zmiotę Cię z tego świata. - warknął
- Ale Jake... - odezwał się drżącym głosem wróg Malika, bo tak chyba mogę nazwać tego mężczyznę
- Nie obchodzą mnie twoje układy z Jake'iem. - przerwał mu w pół zdania - Wypieprzaj stąd. - słychać było kroki dwóch osób, po chwili drzwi wejściowe się otworzyły - Lepiej dla Ciebie, żebyśmy się już nie spotkali. Ah i jeszcze jedno. Radziłbym Ci zaprzestać udawania tej nagłej miłości do swojej córki. - drzwi z hukiem się zamknęły, a po chwili Malik pojawił się w kuchni. - Jeszcze jesteś? - powiedział siląc się na łagodny ton, ale zbytnio mu to nie wyszło. Nie dziwię się po tej "wymianie zdań". Milczałam. Bałam się, że mogę go wkurzyć jeszcze bardziej, dlatego wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia z kuchni. - Poczekaj. - zatrzymał mnie chwytając mnie za rękę - Nie musisz jeszcze iść. - spojrzał mi w oczy. Unikałam jego wzroku, ale nadal stałam w miejscu. Brunet zauważył mój niepokój. Ciężko westchnął i spuścił wzrok. Po chwili znów spojrzał w moje oczy i przekręcił mnie tak, żebym stała przodem do niego. Chwycił delikatnie moje ramiona i nie spuszczał wzroku z moich oczu - Posłuchaj. - w końcu się przełamałam i ujrzałam jego czekoladowe tęczówki, które wtedy były pełne przejęcia -Wiem, że czasem wydaję się być agresywny... - przerwał na chwilę, słuchałam go z uwagą - Już na pewno zauważyłaś, że łatwo mnie wkurzyć. Ale jak już mówiłem, jesteś tu bezpieczna. - spuściłam lekko głowę, ale Zayn podniósł delikatnie mój podbródek i znów mogłam oglądać dwa ciemne punkciki - Nie zrobię Ci krzywdy. - wyszeptał. Moje oczy, nie wiedzieć czemu, zaszkliły się
- Ale czasem... - wyszeptałam i urwałam spuszczając głowę
- Czasem masz wrażenie, że chcę Cię... - zatrzymał się i wytarł łzę spływającą po moim policzku -... uderzyć? - wyszeptał tak cicho, że nie jestem pewna, czy to właśnie powiedział, jednak przytaknęłam - To nigdy się nie zdarzy. - Przyciągnął mnie do siebie i lekko przytulił. Nie odwzajemniłam uścisku. Stałam jak wryta. - Nigdy nie mógłbym uderzyć kobiety. - powiedział pewnym głosem. Jak na zawołanie objęłam go w pasie - W dodatku tak pięknej kobiety. - wyszeptał. Jestem pewna, że nie chciał, żebym to usłyszała. Mimowolnie uśmiechnęłam się słysząc ten komplement.

*

Witam! 
Pewnie nie spodziewaliście się mojego dzisiejszego "nawiedzenia" bloggera... Znalazłam chwilkę czasu i postanowiłam dodać rozdział. 
Jeżeli to kogoś interesuje, to rozdział czwarty oficjalnie się zakończył dzisiejszą trzecią częścią. ;) Mam nadzieję, że nie zawiodłam was i to coś na górze was satysfakcjonuje. Ja nie mam jakiegoś szczególnego zdania na temat tej części opowiadania. 

Piszcie, co myślicie. ;) 
Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszę się z waszych komentarzy. :) 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

7 comments:

  1. Rany uwielbiam Malika! To co powiedział na końcu, mam wrażenie że się w niej zakochał :D Ale jego zachowanie względem Ellie jest dobre i niech takie zostanie. Ciekawi mnie tylko kwestia tego "gościa". Nie wiem czy się nie mylę, ale to był jej ojciec? Pewnie coś poplątałam, ale hmm. No nic, czekam na piąty rozdział z wielką niecierpliwością :)

    ReplyDelete
  2. Cudowny...*-*
    Czekam na next kochana :-)
    Kocham twojego bloga ;-)

    ReplyDelete
  3. Nie, jak zwykle nie zawiodłaś, a wręcz zaintrygowałaś, strasznie ciekawi mnie, kto przyszedł do Zayna i dlaczego miał taką złowrogą reakcję. Pomijając to, można zauważyć, że mimo maski twardziela, ma dobre serce, a ukazał to, chociażby tą rozmową z tajemniczym meżczyzną, wspominając o niejakiej Vic. :)
    Świetne, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)
    Pozdrawiam

    ReplyDelete
  4. WSPANIAŁY ROZDZIAŁ !!!!!! :D Z niecierpliwością czekam na następny :)))))))

    ReplyDelete
  5. Świetny blog, masz na prawdę wielki talent! <3 Coraz bardziej lubię Malika. Awwww. Zastanawiam się czy przypadkiem gościem nie był ojciec Elli.
    Czekam na następny <3

    ReplyDelete