Friday, 28 March 2014

TEN: part one

~~ Tylko osoba, której powinieneś mówić wszystko, zrozumie, że masz tajemnice.
Ironia, prawda? ~~

Wbiegłam do domu zatrzaskując z impetem drzwi. Wytarłam już ostatnie łzy i jak najszybciej udałam się do łazienki. Nie mogłam pozwolić na to, żeby Kelly mnie zobaczyła w takim stanie. Zaraz zaczęłaby mnie wypytywać, co się stało. Oczywiście nie mam jej za złe tego, że się o mnie martwi. To normalne, jest moją przyjaciółką, ale ja po prostu nie mogę jej nic zdradzić. Nic, co ma związek z Zayn'em. Czuję się podle. Obiecałyśmy sobie, że mówimy sobie o wszystkim. Ona się tego trzyma, a ja nie potrafię. Ale tylko dlatego, że nie mogę. Naprawdę chciałabym jej powiedzieć... Eh, po cholerę mi to wszystko było?
Odkręciłam kurek z zimną wodą i ochlapałam nią twarz. Z trudem powstrzymywałam kolejne łzy.
Po kilku minutach otrząsnęłam się. Wytarłam twarz i spojrzałam na siebie w lustrze. Oczy już nie były tak zaczerwienione od łez, więc stwierdziłam, że mogę wyjść. Udałam się do salonu, gdzie czekała na mnie Kell.
- Gdzie ty byłaś tyle czasu, do cholery? - zapytała - Dzwoniłam do Ciebie milion razy. Martwiłam się o Ciebie.
- Mówiłam Ci, że bateria mi padła, musiałam...
- I niby mam Ci uwierzyć w to, że zasiedziałaś się u mamy, tak? - przerwała mi - Znam Cię bardzo dobrze i wiem, że nie byłaś tam dłużej niż 10 minut. - stwierdziła
- Musiałam przemyśleć kilka spraw. - skłamałam
- Po co udajesz? - podeszła do mnie - Przecież widzę, że coś jest nie tak. - chwyciła moje ramiona i spojrzała mi w oczy - Ellie, co się z Tobą dzieje? - spuściłam wzrok
- Nie mogę Ci powiedzieć, Kell. - wyszeptałam
- Rozumiem Cię. Nie jest mi łatwo... - spuściła głowę, a po chwili znów spojrzała w moje oczy - Jeżeli będziesz chciała, wiesz że zawsze możesz do mnie przyjść. Zawsze Cię wysłucham i w miarę możliwości, pomogę. - przytaknęłam, po czym przyjaciółka zamknęła mnie w szczelnym uścisku
Oderwałyśmy się od siebie, po czym udałam się do pokoju. Od razu chwyciłam mój telefon i podłączyłam ładowarkę. 5 nieodebranych połączeń od: Zayn.
Świetnie. Czego on ode mnie chce? Tak bardzo zależy mu na tym, żebym nie mogła o nim zapomnieć? Jeszcze jakiś czas temu mówił mi, jak to on nie chce mnie zranić. Czyżby teraz mnie ranił? Nie, no skąd. Przecież wszyscy wiedzą, że Ellie Burn nie ma uczuć. Nie da się jej zranić.
Z impetem wyrzuciłam telefon na łóżko i bezwładnie na nie opadłam. Po moich policzkach poleciały ostatnie łzy, a później... Już nic nie pamiętam.

* * *

- Wstawaj! - obudził mnie radosny krzyk przyjaciółki
Niechętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam brunetkę stojącą nade mną. Przewróciłam się na drugi bok i burknęłam coś niezrozumiałego pod nosem. Po chwili poczułam, jak przyjaciółka zabiera mi kołdrę. Spiorunowałam ją wzrokiem i niechętnie usiadłam na łóżku.
- Idź się doprowadzić do porządku, bo wyglądasz, jakby Cię piorun napastował. - zaśmiała się wychodząc z pokoju - Tylko szybko. Idziemy dzisiaj na miasto. - uśmiechnęła się szeroko i opuściła pokój
Westchnęłam ciężko i udałam się do szafy. Wyciągnęłam z niej ubrania, które mam zamiar dzisiaj założyć i udałam się do łazienki. Wykąpałam się i ubrałam w świeże ciuchy. Poprawiłam, mokre jeszcze włosy i udałam się na dół w celu zjedzenia śniadania. Na stole już stała miska pełna płatków z mlekiem. Zasiadłam do jedzenia, a po chwili dołączyła do mnie przyjaciółka.
- Najpierw idziemy na kawę, a później wyskoczymy na zakupy. - poinformowała mnie
- Ale...
- Nie ma żadnych wykrętów. Już postanowione. - przerwała mi - Trzeba korzystać, póki jest na to czas. - wyjaśniła - Wakacje się skończą, to trzeba będzie iść do jakiejś pracy, a wtedy nie będzie czasu na takie rzeczy.
- Okay. - mruknęłam pod nosem i wróciłam do posiłku
Po kilkunastu minutach w domu słychać było jedynie popędzanie mnie przez Kelly. Nie moja wina, że nie chciało mi się nigdzie wychodzić.
- No już idę. Nie marudź. - powiedziałam, po czym opuściłyśmy dom
Szłyśmy w milczeniu do pobliskiej kawiarni. Nie mam pojęcia, po co mnie tam wyciągnęła. Przecież kawy można się napić w domu. Ale jak Kell się na coś uprze, to tak ma być. Nie znosi sprzeciwu i do niego nie dopuszcza. Jak Zayn. Kurwa. Jak tak dalej pójdzie, to nigdy o nim nie zapomnę. Ale nic na to nie poradzę. Wszystko mi go przypominało. Kiedy widziałam jakiegoś bruneta, od razu myślałam o nim. Kiedy widziałam mężczyznę w czarnej, skórzanej kurtce - Zayn. Kiedy czułam intensywny zapach męskich perfum - od razu porównywałam je z tymi, których używał Zayn. Kiedy czułam zapach papierosów, którego kiedyś nienawidziłam, a teraz lubiłam, w mojej głowie od razu pojawiała się twarz Malika. Jeżeli na tym właśnie polega miłość i tęsknota, to już nigdy nie chcę kochać i już nigdy nie chcę tęsknić. To uczucie jest nie do zniesienia.
Nawet nie wiem, kiedy wchodzimy do kawiarni i zajmujemy jeden z dwuosobowych stolików. Kell zamawia dla nas to co zwykle, czyli latte i ciasto czekoladowe. Po chwili kelner przynosi nasze zamówienie. Kelly zaczyna temat, którego szczerze nienawidzę - praca. Co oznacza praca? Dorosłość. A ja nie chcę być dorosła. Chcę dalej być dzieckiem, którego jedynym problemem jest to, w co się dzisiaj bawić. Dzieciństwo to piękny okres. Niektórzy go nie lubią, ale ja najchętniej zatrzymałabym się w tamtych czasach i nigdy nie dorastała. To byłoby piękne życie.
W pewnym momencie spotykam się wzrokiem z czekoladowymi tęczówkami. Szybko odwracam wzrok. Na pewno mam jakieś zwidy. Już tak mi się w głowie pojebało, że wszędzie go widzę. Teraz to też na pewno tylko moja chora wyobraźnia. Wracam do rozmowy z Kelly. Po chwili obok naszego stolika przechodzi blondyn. Blondyn, który prześladuje mnie od kilku dni. To nie może być przypadek. Jeszcze raz spoglądam w stronę mężczyzny, którego moja wyobraźnia przedstawiła mi jako Zayn'a. O kurwa. To jest Zayn.
Czyli postanowił sobie mnie "chronić". To na pewno nie jest przypadek, że spotkaliśmy się w tej kawiarni. To nic. Powinnam olać to. Niech mnie śledzi. Mam to w dupie.
Odwróciłam się w stronę Kelly i sztucznie się uśmiechnęłam. Brunetka zawzięcie o czymś opowiadała, ale ja nie mogłam jej słuchać. W mojej głowie pojawiały się tylko błagania, żeby Kell nie zauważyła bruneta. Zaraz podbiegłaby do niego i zaczęła jakiś temat. A tego nie chciałam. Nie chciałam go widzieć. Nie chciałam go znać.
Blondyn ponownie ominął nasz stolik i usiadł przy najbliższym wolnym. Cały czas się mi przyglądał. Postanowiłam to ignorować. Starałam się wsłuchiwać w każde słowo przyjaciółki, ale rozpraszał mnie mężczyzna, który nie przestawał penetrować mnie wzrokiem. Kiedy widział niepokój w moich oczach, tylko uśmiechnął się szyderczo. Co za typ. Nie wytrzymałam.
- Kell? - przerwałam jej w pół zdania - Znasz tego mężczyznę? - wskazałam blondyna
Brunetka dyskretnie spojrzała we wskazanym kierunku i szybko odnalazła blondyna. Znowu ujrzałam jej tęczówki. Skinęła głową.
- To jakiś znajomy Zayn'a. Poznałam go kiedyś przypadkiem. Nazywa się... - zamyśliła się na chwilę - Jack? Jake? Coś w tym stylu. - wzruszyła ramionami - Ale chyba się nie polubiliśmy. - uśmiechnęła się lekko - A coś się stało?
- Nie. Nic takiego. - odwzajemniłam uśmiech i powróciłam di jedzenia pysznego ciasta czekoladowego.
Jake. Jeżeli to ten, o którym opowiadał mi Malik, to chyba nie powinnam się bać... Powinnam. Znajomi Zayn'a są nieobliczalni... Ale to przecież jego przyjaciel. Co z tego? Nie byłam skuteczną przynętą na mojego ojca. Powinnam go unikać.
- Kelly, chodźmy już stąd. - poprosiłam. Brunetka skinęła głową.
Zapłaciłyśmy za nasze zamówienie i opuściłyśmy kawiarnię. Powolnym krokiem szłyśmy w stronę domu. Co chwilę rozglądałam się na boki kontrolując, czy blondyn czasem nie postanowił nas śledzić. Na szczęście nigdzie go nie było.
- El. Co się dzieje? - głos przyjaciółki wyrwał mnie z przemyśleń - Od jakiegoś czasu jesteś jakaś... nieswoja.
- Nic się nie dzieje. - próbowałam przekonać samą siebie - Co wiesz na temat tego blondyna z kawiarni? - postanowiłam zaryzykować
- Tak naprawdę to nic. - odpowiedziała - Kiedyś byłam z Zayn'em na kawie i go spotkaliśmy. To był jedyny raz, kiedy go widziałam. - stwierdziła - Ale podobno to nie jest jakiś przyjemny gość. Sama odniosłam takie wrażenie po tamtym spotkaniu.
Na tym temat blondyna się zakończył. Po kilku minutach byłyśmy już w domu.

* * *

Czekały jeszcze na nas zakupy, na które nie miałam najmniejszej ochoty. Nie miałam wyjścia. Nawet gdybym zapierała się, że nie pójdę, Kelly zaciągnęłaby mnie siłą. Właśnie wchodziłyśmy do największej galerii handlowej w mieście. Od razu udałyśmy się do sklepu, gdzie mieli najlepsze sukienki w całej galerii. Spojrzałam na nią pytająco.
- Muszę sobie coś kupić. Nie mam w czym iść na imprezę. - wzruszyła ramionami
- Chwileczkę... Jaką imprezę? - zatrzymałam ją
- No jak to jaką. - zaśmiała się - Jutro idziemy na imprezę. A w dżinsach chyba nie pójdę. - powiedziała, jakby to było oczywiste - Nie wszyscy mają szafę pełną świetnych sukienek tak, jak ty. - uśmiechnęła się i zaczęła przeglądać wieszaki z jej dzisiejszym "celem"
- Rozumiem, że sama idziesz, tak? - przeniosła na mnie swój wzrok pełen złości
- Idziesz ze mną i nie ma nic do gadania. Zrozumiano? - zażądziła
- Nie. - podparła biodra rękoma - Kelly, jeżeli chcesz, to idź. Baw się, nie żałuj sobie, ale pozwól, że ja o sobie będą sama decydować. - przeszłam do innego wieszaka i zaczęłam przeglądać sukienki
- Zawsze się wykręcasz. - stwierdziła podążając za mną - Nie możesz choć raz zrobić mi tej przyjemności i mi potowarzyszyć? - zabrała mi wieszak z sukienką i odwiesiła go na miejsce - Proszę. - powiedziała błagalnym tonem
- Szukaj sobie tej sukienki. - powiedziałam obojętnie
- Dziękuję! - uściskała mnie i powróciła do przeglądania ubrań
Po godzinie Kelly wreszcie się zdecydowała na krwistoczerwoną, rozkloszowaną sukienkę. Szczerze? Była stworzona dla brunetki.
- Jestem wykończona. Napiłabym się czegoś. - powiedziałam - Tam jest jakiś barek. - wskazałam
- No to chodźmy. - złapała mnie pod ramię
Rozglądałam się po twarzach innych zakupowiczów. Większość kobiet pałała radością, a mężczyźni, którzy byli z nimi, byli znudzeni do cna. Nosili tobołki za swoimi wybrankami i jestem pewna, że modlili się o to, żeby rozbolała je głowa. No cóż... Taka jest kobieca natura. Nikt ani nic tego nie zmieni. Moją uwagę przykuł pewien mężczyzna, który siedział na jednej z ławek. Był do nas tyłem, dlatego nie mogłam dostrzec jego twarzy. Brunet bardzo przypominał mi... Nie błagam, tylko nie on. Modliłam się w głębi duszy o to, żeby to nie był Malik.
- Zayn?! - zawołała moja przyjaciółka


*
Witajcie! :*
Zaciekawiłam was chociaż troszeczkę? Mam nadzieję, że rozdział nie wyszedł tragicznie...

ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZANY
Jeżeli są jakieś błędy lub niezrozumiałe zdania (a na pewno są) to z góry przepraszam. Postaram się go sprawdzić jak najszybciej i poprawić, ale nie wiem, kiedy będę miała możliwość to zrobić.

NIE ZAPOMINAJCIE O KOMENTARZACH!
Już było trochę lepiej, ale nadal jest przepaść między ilością czytelników, a ilością komentarzy.
Umówmy się tak, że jeżeli przeczytasz rozdział, skomentujesz uśmiechniętą minką, okay? :)
Co wy na to?
Oczywiście mile widziane wasze opinie, ale minka naprawdę mi wystarczy. Chciałabym zobaczyć ilu was czyta to naprawdę, a ilu kliknęło tylko "join this site" i ma mnie daleko...

Ah, zapomniałabym...
Macie pytania?
No to śmigać do zakładki " QUESTIONS"
Ostatnio powiało tam pustką...

Okay, kończę tą notkę, którą i tak macie w dupie xD
Do następnego, który pojawi się koło czwartku/piątku.
Pamiętacie, że was kocham? ;*
Do zobaczenia, miśki! ;)

CZYTASZ = KOMENTUJES


8 comments:

  1. CUDOWNE!!!!!! XD

    ReplyDelete
  2. Superr czekam na następny

    ReplyDelete
  3. :) czekam na next ;p

    ReplyDelete
  4. Nie czuję żebym miała coś w dupie :D hihi
    Rozdział zajebisty i ta końcówka, ciekawe jak zareaguje Zayn i El :D

    ReplyDelete
  5. Witaj zostałaś nominowana do Libster Awards! Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://takeabreathandlivethedream.blogspot.com/p/liebster-awards.html

    ReplyDelete