Naprawdę nie sądziłam, że tęsknię za mamą tak bardzo. Uświadomiłam to sobie dopiero wtedy, gdy zobaczyłam ją idącą przez kawiarnię w moja stronę. Do moich oczu napłynęły łzy, jednak z trudem je powstrzymałam. Zerwałam się z miejsca i przyciągnęłam ją do siebie zamykając w szczelnym uścisku.
- Słońce, wyglądasz przepięknie! - powiedziała siadając na przeciwko mnie - Promieniejesz.
- Dziękuję. - wyszeptałam rumieniąc się lekko. To przez Zayn'a, mamo. - Tęskniłam za Tobą.
- Tak, ja też. - przyznała
Nasze pogaduchy dotyczyły chyba wszystkich możliwych tematów oprócz jednego. Mama za wszelką cenę chciała uniknąć tematu ojca. Wiem, że nie chce kłótni, tym bardziej, że nie widziałyśmy się kawał czasu. Kłótnie nie były nam potrzebne. Wiedziałam, że ona nie ma zamiaru zmienić swojego myślenia na ten temat, ale ja też tego nie zrobię. Znam prawdę, której nie mogę nikomu wyjawić, chociaż to by wszystko zmieniło. Jestem pewna, że mama skreśliłaby Ian'a w chwili, kiedy dowiedziałaby się o jego przeszłości. Jest chyba największą przeciwniczką narkotyków, jaką kiedykolwiek znałam. Jednak jeżeli wyznam jej prawdę, nie uniknę odpowiedzi na pytanie: skąd wiem. Musiałabym powiedzieć o Zayn'ie i jego przeszłości. A to nie jest dobry pomysł. Wiem, że on już skończył z tym wszystkim i ja byłam w stanie mu to wybaczyć, ale mama tego nie zrobi. Jeżeli dowiedziałaby się, że jestem z człowiekiem, który niejednokrotnie skrócił komuś życie, musiałabym odwiedzać mojego chłopaka za kratkami. A to ostatnia rzecz, której chciałam.
Jednak obiecałam sobie, że spróbuję namówić mamę, żeby mi uwierzyła nie wyjawiając zbyt dużo na temat źródła mojej wiedzy. Uznałam, że nadszedł odpowiedni moment.
- Spotykasz się jeszcze z tatą?
Usłyszałam jedynie westchnięcie w odpowiedzi
- Mamo, mówiłam Ci, że on nie ma czystych zamiarów. Wiem, co czujesz. Wiem, że chcesz mu ufać, ale... On nie jest tego wart. Chce Cię wykorzystać.
- Jestem przy nim szczęśliwsza. Dlaczego tego nie akceptujesz?
- Bo się o Ciebie martwię. On znowu Cię zrani, a tego nie chcę.
- Nie zrani mnie. Nie ma mojego całkowitego zaufania. Mam dystans do naszych relacji.
Ma dystans do ich relacji. Czy to wystarczy? A może tak tylko powiedziała, żeby mnie uspokoić? Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Jedno jest pewne: nie przekonam mojej rodzicielki. To po niej odziedziczyłam upartość. Jak widać, ta cecha czasem jest wybawieniem, ale także potrafi być największym wrogiem człowieka. Tak samo, jak ufność. Którą również obie posiadamy. Mama jednak w dużo większym stopniu.
- Jesteś pewna? - skinęła głową - Wiem, że kochasz ojca. - wyszeptałam - I w pewnym sensie Cię rozumiem, ale proszę Cię, nie ufaj mu bezgranicznie. - przytaknęła nadal milcząc - Miłość to piękne uczucie, ale też zdradliwe... - spojrzała na mnie z zaciekawieniem - O mój Boże... Czuję się teraz tak, jakbyśmy się zamieniły rolami. - westchnęłam ciężko, a po chwili poczułam dłoń mamy na mojej ręce
- Zakochałaś się. - powiedziała z uśmiechem tak, jakby to było oczywiste, delikatnie się uśmiechnęłam - Kim jest ten szczęśliwiec? Jak się poznaliście?
No i zaczęły się schody...
"Wiesz, mamo... Zayn przetrzymywał mnie u siebie przez ten miesiąc, kiedy myślałaś, że jestem na wakacjach. Rozkochał mnie w sobie. Później oświadczył, że zabija dla swojego kumpla, który handluje narkotykami. Zostawiłam go, ale ostatnio zapewnił, że mnie kocha, więc z nim jestem."
Boże, jakie moje życie jest chujowe... Dlaczego nie mogliśmy zacząć się spotykać w normalnych okolicznościach, jak normalni ludzie? Jeszcze chwila, a sama zacznę się gubić w tych kłamstwach.
- To Zayn. Jest znajomym Kelly.
Nie kłamię. Nie mówię jedynie wszystkiego. To chyba najlepsza z możliwych opcji, prawda?
- To z nim teraz mieszkasz? - przytaknęłam - Nie sądzisz, że to trochę za wcześnie? No wiesz... Nie chcę, żebyś popełniła jakiś błąd, który może wpłynąć na całe twoje życie. - zmarszczyłam czoło - Jesteś młoda i rozumiem, że chcesz się wyszaleć, ale... - zacięła się - Powinniście najpierw się dobrze poznać... Najpierw musicie być siebie pewni zanim pomyślicie o... - urwała - Wiem, jakie jest twoje myślenie. Byłam w twoim wieku, kiedy twój ojciec... - westchnęła - Aborcja to nic dobrego, ale ciąża... - moje oczy się zaszkliły
- Żałujesz - wyszeptałam tak cicho, że sama ledwie siebie usłyszałam
- Co?
- Żałujesz, że mnie urodziłaś. Nie musiałaś tego robić. - łzy lały się strumieniami z moich oczu - Trzeba było posłuchać Ian'a i mnie usunąć. Nie miałabyś teraz problemów. Nikt nie gadałby Ci o tym, że źle robisz wybierając tego dupka, którego nazywasz moim ojcem. - wstałam gwałtownie - Nawet, gdybym zaszła teraz w ciążę, nigdy nie pomyślałabym o aborcji. Wychowałabym to dziecko i nigdy w życiu nie powiedziałabym, że jest błędem. - powiedziałam nieco głośniej i wybiegłam z kawiarni.
Łzy zamazywały moją widoczność, kiedy biegłam przez miasto. Co jakiś czas zatrzymywałam się, żeby przeprosić kogoś, kogo popchnęłam przez moją nieuwagę.
Przekroczyłam próg bramki, która stanowiła wejście do parku. Udałam się na sam koniec parku. Znalazłam moje miejsce. Podejrzewam, że tylko nieliczne osoby wiedzą o istnieniu tego zakątka. Dookoła porośnięty jest krzewami. Wejście jest niewielkie. Musiałam się schylić dosyć nisko, żeby móc wejść do środka. Usiadłam na jedynej ławce, która stała w centrum tej "kryjówki". Idealne miejsce. Zakryłam twarz dłońmi i nie powstrzymując się już, wybuchnęłam płaczem.
Jestem pomyłką. Jestem błędem.
Nie powinno mnie tu być. Nienawidziłam Ian'a z całego serca, ale jednym się z nim zgadzałam. 19 lat temu, w Bradford, Isabell Burn nie powinna urodzić dziecka. 19 lat temu, Isabell Burn powinna poddać się aborcji. Tak byłoby lepiej dla wszystkich. Nie byłoby tu mnie teraz. Mama nie popełniłaby błędu, który wpłynął na jej całe życie. Mogłaby szaleć i robić rzeczy, które robiły dziewczyny w jej wieku. Byłaby szczęśliwsza, bo nie miałaby ciężaru w postaci małej Ellie. Ian nigdy by jej nie zostawił. Być może zdradzałby ją na prawo i lewo, ale ona by o tym nie wiedziała. A nawet jeśli dowiedziałaby się o tym, wybaczyłaby mu. Bo go kochała. Taka właśnie jest miłość. Czy jest rzecz, której nie wybaczyłabym Zayn'owi? Nie mam pojęcia, ale starałabym się zrozumieć wszystko. Są rzeczy, o których się nie zapomina, ale się wybacza. Bo tego wymaga miłość - poświęceń. Mama poświęciła się dla mnie. Poświęciła dla mnie siebie, swoje życie, swój związek. Ale teraz mi to wypomina. Traktuje to jako błąd. Czy to jest miłość?
Wytarłam ostatnie łzy i powoli wstałam z ławki, na której siedziałam przez ostatnie...
ile?
dwie godziny?
Spacerkiem udałam się w stronę wyjścia z parku. Słowa mojej mamy utkwiły w mojej pamięci. Nigdy nie sądziłam, że żałuje swojej decyzji sprzed lat. Zawsze powtarzała mi, że mnie kocha, że jestem najlepszym, co ją w życiu spotkało. Widocznie kłamała. Tylko po co? Nie chciała mi robić przykrości? Może tak było jej wygodniej? Nieważne. Nic nie znaczę. Tyle w tym temacie.
Otworzyłam drzwi wejściowe i odłożyłam klucze na szafkę stojącą przy ścianie. Do moich uszu dobiegł dzwonek telefonu bruneta. Pochyliłam się nad lustrem wiszącym w przedpokoju i skontrolowałam swoją twarz. Nie widać, że płakałam? Chyba nie. Moje oczy nie były już tak zaczerwienione. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że uda mi się nie rozkleić przy moim chłopaku. Odsunęłam się od lustra i wzięłam głęboki wdech.
- Cześć, Kelly, czego tym razem chcesz się dowiedzieć? - Zayn odebrał telefon - Tak, jesteśmy razem. Miałaś rację... Wiem... Przecież nie jestem idiotą. - Zayn wypuścił z ust głośne westchnięcie. Wiem, że nie powinnam, ale coś mi podpowiadało, żeby się zatrzymać. Byłam ciekawa, o czym rozmawiają - Nie... Zwariowałaś? - oburzył się - Wątpię, że będzie chciała... Nie ma jej... Po co, kurwa miałbym kłamać? Poszła na spotkanie ze swoją mamą... No to nie wierz, twój problem. - O co w tym wszystkim chodzi? - Nie powiem jej prawdy... Nie mogę... Bo kurwa nie i koniec! - podniósł głos. Nic z tego nie rozumiem. Czego mi nie powie? Co przede mną ukrywa? - Inaczej by jej tu nie było... Wiem... Jak to co? Nie mów jej o tym i tyle. - Co tu się dzieje, do kurwy? O czym oni mówią, do cholery? - Jeżeli dowie się, to stąd ucieknie i tyle wyjdzie z twojego planu. Już nic nie będziesz o niej wiedziała... - Koniec tego. Czy ona, do reszty oszalała? Prowadzi jakieś śledztwo na mój temat? Nic z tego nie rozumiem i mam nadzieję, że za chwilę się wszystko wyjaśni.
Z impetem rzuciłam torebkę na podłogę. Zayn odwrócił się w moją stronę. W jego oczach malowało się zdziwienie i może nawet lekkie poddenerwowanie. Po chwili posłał mi delikatny uśmiech. Mam duże wątpliwości, co do szczerości tego uśmiechu.
- Muszę kończyć, Bethy wróciła. - powiedział do słuchawki - Nie.. Nie może... - ściszył głos tak, jakby chciał żebym tego nie usłyszała. Niedorzeczne, przecież stoję w odległości jakichś 2 metrów - Cześć. - zakończył rozmowę i do mnie podszedł.
Chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę, więc jego usta wylądowały na moim policzku. Położył dłonie na moich ramionach, zmarszczył czoło i spojrzał na mnie badawczo. Teraz już byłam pewna, że w jego oczach malował się stres. Był spięty. Czekał na moją reakcję.
- O czym nie możesz mi powiedzieć? - zapytałam unosząc brew i krzyżując ręce na piersi
- Słucham?
- Nie udawaj.
- Ale to nie o... - uniosłam brew - To nic ważnego.
Odsunął się ode mnie. Odłożył telefon na stolik i usiadł na kanapie. Zrobiłam kilka kroków do przodu.
- Skoro to nic ważnego, to chyba możesz mi powiedzieć, prawda?
Nadal milczał. Nie patrzył na mnie.
- Powiedz, mi do cholery, o co w tym wszystkim chodzi! - wrzasnęłam. Podniósł swój wzrok na mnie, a po chwili stał na przeciwko mnie
- To już nie ma najmniejszego znaczenia, okay? To już się nie liczy.
- Co z tego, że się nie liczy? Chcę wiedzieć o co chodzi, bo jakimś cudem mam przeczucie, że rozmawiałeś o mnie za moimi plecami. A to nie jest w porządku, nie uważasz?
- Rozmawiałem o Tobie, ale...
- Słucham. - przerwałam mu
Usłyszałam ciężkie westchnięcie bruneta. Aż się bałam, co mogę usłyszeć. Zayn długo zwlekał z odpowiedzią. Ja jednak nie miałam zamiaru odpuścić. Stałam na przeciw niego i z uniesionymi brwiami czekałam na wyjaśnienia.
- Tylko dzięki Kelly, jesteś teraz w moim mieszkaniu. - wyszeptał ze spuszczoną głową
- Co? - zmarszczyłam czoło - Jak to dzięki Kelly?
Złapał moją dłoń i spojrzał mi w oczy.
- Rozmawiałem z nią zanim Cię tu przywiozłem. Nie chciała już patrzeć, jaka jesteś zmarnowana. Obwiniała mnie za to, że tak wyglądałaś i rozkazała mi coś z tym zrobić.
- Gdyby kazała Ci wskoczyć w ogień, też byś to zrobił? - wyrwałam dłoń z jego uścisku
- Powiedziałem, że to nie moja wina, i że robię wystarczająco dużo chroniąc Cię przed Jake'iem. - Czy to mówi facet, który rzekomo mnie kocha? - Wtedy ona się na mnie wkurwiła. Zaczęła wrzeszczeć, że jej to nie obchodzi. Wciągnąłem się w tą kłótnię i też zacząłem krzyczeć. - westchnął - Wtedy powiedziała, że może powinienem znowu Cię odizolować od świata na miesiąc, tak, jak już to zrobiłem, bo tylko moje towarzystwo może Ci pomóc. - Bałam się, co jeszcze mogę za chwilę usłyszeć. - Czułem się winny. Ten miesiąc, który u mnie spędziłaś, był całkiem inny, niż sobie wyobrażałem. Był zdecydowanie lepszy, niż myślałem. Bardzo lubię spędzać z Tobą czas i pomyślałem, że może rzeczywiście Ci to pomoże... - podrapał się po karku, a ja wiedziałam, że znowu mnie okłamał. Znowu powiedział mi to, co chciałam usłyszeć, bo w innym przypadku, nie zgodziłabym się tu przyjechać.
- Wszystko, co mi wtedy powiedziałeś było kłamstwem? - wyszeptałam, z wahaniem skinął głową - O tamtej dziwce też kłamałeś? - załamał mi się głos
- Nie. - spojrzał mi w oczy. Biła od niego szczerość. - Nie spałem z tamtą dziewczyną. Przysięgam. - chwycił moją dłoń - Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?
Wyrwałam moją dłoń z jego uścisku i spojrzałam mu w oczy.
- Dlaczego mnie przywiozłeś do siebie?
- Bo czułem, że tak będzie najlepiej.. Bo Cię lubię... Bo tak chciałem.. Nie wiem, kurwa dlaczego! Sądziłem, że to najlepsze wyjście sytuacji.
- I skoro miałeś mnie już pod ręką, to czemu miałeś się ze mną nie pieprzyć, prawda? - zapytałam z wyrzutem i zaczęłam się wycofywać z jego mieszkania
- To nie tak... - urwał, przeczesał włosy nerwowym gestem. Byłam coraz bliżej drzwi wyjściowych - Dokąd idziesz? - wyszeptał
- Nie wiem. Muszę ochłonąć.
- Pójdę z Tobą. Nie możesz teraz stąd wyjść tak po prostu.
- Mogę, Zayn.
- Poczekaj. Nie wypuszczę Cię stąd samej. Na pewno nie w takim stanie.
- Nie, Zayn. Potrzebuję być sama. - stwierdziłam powstrzymując napływające do moich oczu łzy
- Wrócisz? - zapytał na tyle cicho, że ledwo mogłam to usłyszeć
- Nie. Tak. Nie wiem. - Już miałam wyjść, ale jeszcze na chwilę się zatrzymałam. - Zayn?
- Tak? - zerwał się i podszedł kilka kroków
- Mówiąc o tym, co do mnie czujesz, też kłamałeś? - spuścił głowę i podrapał się po karku - Nie kochasz mnie? - głos mi się załamał, a łzy stanęły w oczach. Nie odpowiedział. - wyszłam z jego domu, a łzy ujrzały światło dzienne.
Szłam w miejsce, z którego przed chwilą zdążyłam przyjść. Czułam, że to jest jedyne miejsce, gdzie mogę się schować, gdzie nikt mnie nie znajdzie, i nikt nie będzie miał pretensji o to, że jestem, o to, że żyję.
Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Znowu siedziałam na tej ławce wśród zieleni. Znowu rozpaczałam. Znowu czułam się niepotrzebna, niekochana, bezużyteczna. Znowu żałuję, że żyję. Sądziłam, że kiedy wrócę do Zayn'a, zapomnę o wszystkim. Zapomnę o tym, że tak naprawdę jestem niechcianym dzieckiem. Myślałam, że skryję się przed światem w ramionach chłopaka, którego kocham i który kocha mnie. Cóż... Życie jest okrutne. Nie mam nikogo.
Wytarłam łzy, ale nadal siedziałam na "mojej" ławce. Tak naprawdę nie miałam dokąd pójść. No bo gdzie pójdę? Do mamy? Po co? Jestem jej życiowym błędem. Do Kelly? Nie może na mnie patrzeć, kiedy jestem w takim stanie. Do Zayn'a? Do pseudo chłopaka, który rzekomo mnie kocha, a tak naprawdę miał wyrzuty sumienia i tylko dlatego mnie przygarnął jak jakiegoś psa ze schroniska? Śmieszne. Świat jest chujowy. Moje życie jest chujowe. Ja jestem chujowa.
Ile już tu jestem? Godzinę? Dwie? Może trzy? Nie mam pojęcia.
Wyłączyłam telefon, bo cały czas dzwonił. Jak nie mama, to Zayn. A na koniec jeszcze Kelly. Pewnie Malik jej powiedział, że o wszystkim wiem. I co z tego? Gówno mnie to obchodzi. Po co w ogóle do mnie dzwonią? Czego ode mnie chcą? Chcą mi uświadomić, że nic nie znaczę? Przecież już to wiem. Mogą sobie darować.
Oczy na pewno miałam czerwone, jak jakaś narkomanka. Ale co w tym dziwnego? Cały dzień dzisiaj spędziłam na płakaniu. Co ze mną jest nie tak, do kurwy?
Ślepo gapiłam się przed siebie. Nie zauważałam nic. Nawet nie wiem, kiedy zaczęło się ściemniać. Mięśnie już mnie bolały niemiłosiernie z powodu braku ruchu od kilku godzin, ale nawet to mnie nie zmusiło do opuszczenia mojego miejsca. To jest moje miejsce na świecie. Tylko tu mogę być.
Chyba jednak nie tylko ja wiedziałam o tym miejscu, bo ktoś mnie znalazł. Ten "ktoś" zajął miejsce tuż obok mnie. Nawet nie miałam siły spojrzeć na mojego towarzysza. Czułam ciepło bijące od jego ciała. Mężczyzna.
Idź sobie stąd. Nie potrzebuję towarzystwa. Chcę samotności. Nie chcę nikogo widzieć. Chcę umrzeć samotnie. Milczał. Ja też milczałam.
Nie wiem, ile tak siedzieliśmy, ale nie miałam odwagi, czy też może chęci, żeby na niego spojrzeć. Nie wiedziałam kim jest. Może chciał mi coś zrobić? Trudno.
- Nie wiem, co czuję. Nie wiem, czy Cię kocham. - odezwał się, tym samym budząc moje łzy do życia - Nie wiem, czy zasługuję na to, żeby kochać. - Pokonałam samą siebie i spojrzałam na bruneta - Ty na pewno zasługujesz na kogoś lepszego. - mówił tak cicho, że tylko ja byłam w stanie to usłyszeć - Przepraszam, że Cię zraniłem. - wreszcie na mnie spojrzał, dzięki czemu mogłam zobaczyć piękne, czekoladowe tęczówki, w których z każdą chwilą zakochiwałam się jeszcze bardziej - Naprawdę to ostatnia rzecz, której chciałem. - Łzy płynęły mi po policzkach - Naprawdę nie wiem, co czuję. - Oczy mu się zaszkliły
- Jak to? - wyszeptałam zachrypniętym głosem połykając łzy - Jak można tego nie wiedzieć? - nadal patrzyliśmy sobie w oczy
- Nigdy nikogo nie kochałem. - zmarszczyłam czoło - Nie wiem, jak to jest kogoś kochać. Być może ty jesteś kobietą, z którą chciałbym spędzić resztę życia. Kobietą, którą kocham, ale tego nie wiem. - łzy leciały mu po policzkach. - Jak to jest kochać? Powiedz mi, jak mam się tego dowiedzieć? - szukał rozpaczliwie odpowiedzi w moich oczach zalanych łzami - Skąd mam wiedzieć, czy kogoś kocham? Do cholery! Chcę kochać, ale nie potrafię. - z każdą chwilą jego głos się podnosił coraz bardziej - Pomóż mi. Błagam Cię. - objęłam jego twarz dłońmi i spojrzałam w jego zaczerwienione oczy - Co mam robić? - Zetknęłam nasze czoła
Chciałam go pocałować. Cholernie tego pragnęłam. Ale wiedziałam, że nie mogę. Zayn ma chwilę słabości. Nie mogę tego wykorzystać. On musi się odnaleźć. Musi zrozumieć, czego chce, co czuje. Teraz tego nie wie, a ja muszę to zrozumieć.
Przyciągnął mnie do siebie i wtulił się we mnie. Oboje płakaliśmy. Oboje z powodu miłości. Tylko na swój sposób.
*
Cześć i witajcie, moi mili.
Jestem tu dziś, chociaż planowałam dodać coś w piątek.
Tak szybciutko poszło wam z tymi komentarzami, że nawet ja się tego nie spodziewałam. Widzicie? To nie jest takie trudne. :)
No dobra, koniec tego gderania.
Jak wam się podoba czternastka? Nie spodziewaliście się tego, prawda? Wredna ja xD
Wiem, że najlepiej jak by byli ze sobą już do końca świata, ale pomyślcie - byłoby nudno! A po za tym, nie wiem, jak wy ale ja nie przepadam za tymi "słitaśnymi" rozdziałami. Nie wydaje się wam, że są mało autentyczne?
No, dobra.
Odkryłam dzisiaj tę stronkę: KLIK i postanowiłam, że założę sobie tam konto. To jest coś takiego, jak ask.fm. Z tym, że ask już jest taaki oklepany...
Soł... Do czego dążę. Otóż jeżeli chcecie, możecie mnie pytać o cokolwiek (wiem, że to bez sensu bo mamy już tu taką zakładkę, ale co tam xD)
Link do mojego profilu: KLIK
Czekam na wasze pytania, które i tak się nie pojawią.
A tak wgl to zastanawiam się, czy nie przenieść tam opcji "zapytaj autorkę, zapytaj bohatera".
Ale nie bójcie się, to takie tylko przemyślenia. :)
Zastanawiam się, czy nie zrobić nowego wyglądu... Ten troszeczkę się znudził...
Do zobaczenia kochani! ;*
P.S. Majówka się zbliża! <3
A ja jeszcze się pochwalę, że mam równiutki tydzień wolnego! :)
14 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
Rozdział mega <3
ReplyDeleteZapraszam do mnie: www.bad-boy-zaynmalik.blogspot.com
świetny , :)
ReplyDeleteEj świetnie ci wyszedl ten rozdział :C
ReplyDeleteTylko jak Zayn może być takim idiotą? :D ale z drugiej strony to właśnie jest w nim najlepsze w tym opowiadaniu ;)
Ps. Już kiedyś znalazłam tego bloga i tak jakoś zwlekałam z przeczytaniem czego bardzo teraz żałuję! Piszesz świetnie i w każdym rozdziale mnie zaskakiwałaś:))
Ps.1 Nie wiesz może dlaczego nie da się przeczytać rozdziału 'ten part three'? Przynajmniej u mnie nie chce się ta strona załadować:)
No nie! Nie! Ale rozdział smutaśny!
ReplyDeleteZayn idiota nie zna granic! Ja po prostu nie wiem, znowu okłamał Bethy ale mam nadzieję, że mu wybaczy, bo przecież oni się kochają, Zayn może jeszcze tego nie wiedzieć, ale się dowie, ona mu pokaże co i jak:)
Ja tam lubię takie słitaśne rozdziały chociaż od czasu do czasu jakiś dramacik też lubię :) Oby koniec był Happy Endem :D
Boże jak Ci zazdroszczę tego, że masz tyle wolnego! Ja całą majówkę siedzę w pracy! :( Chyba zwariuje! Masakra!
No dobra to chyba na tyle, czekam na kolejny i pozdrawiam serdecznie! :)
Cudo <3
ReplyDeleteNie wiem jak można mieć taki talent! Rozdział idealny:D czekam na nn
ReplyDeletejak mowilam pozno dodaje komentarze. Twoj blog jest super, brak mi slow. Az sie zafstydzilam, ze dalam ci link na mojego bloga. Ale trudno. Jak juz mowilam twoje opowiadanie jest boskie. Przepraszam, ze z anonima ale komentuje z talefonu, a na nim nie poszalejesz. Czekam na nn weny:)
ReplyDeletełooooo,mateńko cudowne <3
ReplyDeleteomg!!!! ja...ja nie moge sie wyslowic jest taki boski
ReplyDeleteludu, C U D O <3
ReplyDeleteGenialny!!
ReplyDeleteNie spodziewałam się tego. Płakałam razem z nimi jak czytałam. Taki emocjonalny. Końcówka powala jest świetna*.*
Mam nadzieje,że oboje będą szczęśliwi.
Płaczący Zayn jest taki wzruszający,aż samemu chce się płakać;)
Czekam na kolejny cudny rozdział-jak każdy-;*
Dużo weny i inspiracji <3
I.xx
Już się nie mogę doczekać kolejnego <3
ReplyDeletejej smutno troche ;<
ReplyDeleteale czad,czekam na next!!!!!!!! :)))
ReplyDelete