Sunday 26 January 2014

TWO

~~NIEKTÓRZY NIE ZASŁUGUJĄ NA OSTATNIĄ SZANSĘ...~~



Weszłam do domu i zobaczyłam zapłakaną mamę siedzącą w salonie. Na mój widok szybko się zerwała i podbiegła do mnie.
- Ellie, gdzie ty byłaś? - zapytała przytulając mnie - Tak się o Ciebie bałam!
- Nic mi nie jest. Musiałam się przejść, przemyśleć kilka spraw. - wytłumaczyłam, skierowałyśmy się do salonu i usiadłyśmy obok siebie na kanapie
- I co postanowiłaś? - zapytała, przez chwilę milczałam - Proszę Cię, daj mu szansę.
- Spotkam się z nim. - sama nie wierzyłam, że uległam
- Dziękuję. - wyszeptała przytulając mnie - Przyjedzie po Ciebie jutro o 17. - powiedziała lekko sie uśmiechając
Odwzajemniłam uśmiech i udałam się na górę. Wzięłam gorącą kąpiel i położyłam się do mojego łóżka z zamiarem zaśnięcia. Oczywiście, to nie było możliwe po wydarzeniach dzisiejszego dnia.  Cały czas miałam przed sobą obraz tych dwóch obleśnych typów z mojego osiedla... Może moje zachowanie nie było zbyt mądre, ale taka już jestem. Nie potrafię trzymać języka za zębami i często mam później niemałe kłopoty. Pewnie powiedziałabym jeszcze więcej, ale wtedy pojawił się on. Pomógł mi i jestem mu za to wdzięczna i tyle. Koniec. Nie mam ochoty się z nim zadawać. Po naszym ostatnim spotkaniu, obiecałam sobie, że raz na zawsze kończę z nim znajomość. Jak widać, on nie odpuszcza. Teraz sobie przypomniał o moim istnieniu. Przez ostatnie kilka miesięcy wcale się nie odzywał, więc mogłam spokojnie prowadzić swoje nudne życie, które teraz postanowił przerwać niejaki Malik. Swoją drogą, strasznie zdziwiło mnie jego zachowanie. Owszem, nigdy nie był jakimś mega uprzejmym facetem, zawsze był zarozumialcem... Przypomnę, że na początku byłaś nim tak zaczarowana, że nie zauważałaś tego. ...Ale nie do tego stopnia. Był strasznie nerwowy. Bez żadnego powodu się wkurwił... Dziwne. No bo ja nic takiego nie powiedziałam. Nie rozumiem. Może miał zły dzień? Ellie! Nie powinno Cię to interesować! Właśnie. Mam nadzieję, że już nigdy go nie zobaczę... A co, jeśli jego obecność tam, nie była przypadkowa? Jeżeli Zayn sobie coś wmówi, to tak ma być. Zawsze dostaje to, czego chce i dlatego, kiedy oznajmiłam mu, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego, strasznie się wkurzył... Ale o tym może innym razem... Odpuścił. Przynajmniej tak myślałam. A jeśli moje obawy są słuszne, to nie na długo dał sobie spokój. A z kolei, jeżeli to jest prawdą, to obawiam się, że dzieki niemu Ellie Burn może mieć niezłe kłopoty. Z sobą samą. Ale tak przecież nie będzie. Trzeba myśleć pozytywnie. Tak. Już nigdy go nie zobaczę. Jak ja bardzo chciałabym w to wierzyć...

Nawet nie wiem kiedy, ale moje przemyślenia przerwał sen, który przyszedł niespodziewanie...

* * *

- No i gdzie on jest? - zapytałam z pretensjami, kiedy była już 17. 15, a po ojcu ani śladu - Tak mu zależy. - zakpiłam
- Elizabeth. Przestań tak mówić. Zaraz się tu pojawi. - uspokajała mnie
- Tysiąc razy Ci mówiłam, żebyś nie zwracała się do mnie Elizabeth. - powiedziałam - Nienawidzę tego imienia. - stwierdziłam
- Przepraszam, Ellie. - uśmiechnęła się
17.20. Dzwonek do drzwi. No wreszcie postanowił się zjawić. Mama szybko poszła otworzyć drzwi. Nie rozumiem, skąd w niej tyle entuzjazmu. Po chwili pierwszy raz zobaczyłam mojego ojca. Nawet wygląda na dupka. Od razu skarciłam się w myślach. Przecież coś obiecałam mamie, prawda?
- Ty jesteś Elizabeth. Jaką mam piękną córkę. - powitał się ze mną
- Ellie. - warknęłam - Co Cię zatrzymało? Czajnik, żelazko, czy korki na mieście? - zapytałam z sarkazmem, mama skarciła mnie wzrokiem - A może twoja kochana rodzinka? - nie mogłam się powstrzymać. Sam widok jego facjaty działał mi na nerwy
- Ellie! Natychmiast przestań! - krzyknęła mama
- Nie, Bell. Elizabeth ma prawo być na mnie zła. - Serio? - Przecież nie było mnie przez całe jej życie. - spuścił głowę udając skruszonego
- Jestem Ellie. - jeszcze raz powie do mnie po pełnym imieniu, a nie ręczę za siebie - Jedziemy, czy nie? Chcę mieć to już za sobą. - powiedziałam obojętnym głosem
- Jasne. Jedziemy. - pożegnałam się z mamą i wyszliśmy z domu
Po kilkunastu minutach byliśmy już w kawiarni. Zamówił dla nas po kawie i ciastku. Nie odzywał sie przez dłuższy czas, a ja z każdą chwilą zastanawiałam się, co ja tu robię.
- Po co mnie tu przywiozłeś? Żeby zjeść ciastko i wrócić do domu, bez żadnego słowa? - zaśmiałam się
- Nie. Chciałem Cię przeprosić. - Doprawdy? - Wiem, że głupio postąpiłem. Powinienem uczestniczyć w twoim życiu, ale zrozum... Ja nie byłem gotowy na dziecko. To działo się za szybko. - patrzył mi w oczy - Chciałbym naprawić wszystko, co zepsułem. Wiem, że są na to marne szanse, ale mimo wszystko chciałbym spróbować. - nie wierzę. - Uświadomiłem sobie, że mam wielki skarb w postaci przepięknej córki. Ale wszystko zaprzepaściłem...
- Dlaczego zostawiłeś mamę? - zapytałam nie biorąc pod uwagę jego słów
- To była nasza wspólna decyzja.
- Kłamiesz. - stwierdziłam - Właśnie za to najbardziej Cię nienawidzę. - powiedziałam mu prosto w twarz - Zostawiłeś mamę, kiedy przestała Ci być potrzebna. Zdajesz sobie sprawę z tego, że ona Cię kochała? Zrobiłaby dla Ciebie wszystko. Oprócz jednego.
- Ja też ją kochałem. - Akurat
- Dlaczego chciałeś mnie usunąć? -  szybko zmieniłam temat, nie dostałam odpowiedzi - No co? Nie rozumiesz mojego pytania?
- Mówiłem już, że nie byłem gotowy...
- A mama była? - zakpiłam - Miała wtedy 19 lat! - wrzasnęłam - Jesteś podłym egoistą. - wstałam - I wiesz, co? Nie wierzę, że masz czyste intencje. - wybiegłam z kawiarni

Wściekła kierowałam się w stronę domu. Co za dupek!
- A co ty, nie znasz drogi do domu?- zakpił głos, który prześladował mnie w myślach od wczoraj
- Gówno Cię to obchodzi. - warknęłam, nie patrząc na niego
- Hey! Może trochę grzeczniej, co? - z niewyobrażalną siłą szarpnął mnie za rękę
- Puść mnie. - powiedziałam próbując się opanować, patrzyłam mu w oczy, czekając na jakąkolwiek reakcję. Miał piękne, bardzo ciemne, czekoladowe oczy. - Kurwa, puść mnie, to boli! - wrzasnęłam
Staliśmy w parku. Byliśmy sami. Chłopak mocno ściskał moją rękę. Czułam coraz większy ból i coraz większy strach. Co on planuje? Co chce zrobić? Może nie spotkaliśmy się tu przypadkiem?
- Co tu robisz?! - mówił dalej podniesionym głosem, nie odpowiedziałam - Co, język Ci podpierdolili? - dalej krzyczał
- To nie twoja sprawa! Nie muszę Ci się tłumaczyć! - krzyczałam próbując sie wyrwać z uścisku bruneta, jednak ten chwycił mnie jeszcze mocniej. Będę miała siniaki.
- Śledzisz mnie? - warknął wywołując mój śmiech, pełen kpiny
- Myślisz, że nie mam ciekawszych zajęć? Nie śledziłabym takiego popaprańca , jakim ty jesteś. - powiedziałam mu prosto w twarz, w jego oczach malowała się niesamowita złość, zaciskał szczękę - Nie wszystko kręci się wokół Ciebie, Zayn. - powiedziałam całkiem poważnie
- To w takim razie, co tu robisz?! - ponowił pytanie
- Byłam na spotkaniu z moim ojcem. Nie pasuje Ci coś? - zapytałam nieprzyjemnym tonem - Jeszcze coś? - zapytałam z pretensją w głosie, chłopak puścił moją rękę. - Dziękuję. - powiedziałam z sarkazmem i udałam się w stronę domu
- Lepiej niech Ci nie przychodzi do głowy, żeby mnie śledzić. - warknął, zacisnęłam szczękę, żeby nie wybuchnąć i nie odwracając się pokazałam środkowy palec brunetowi - Powinnaś za to oberwać, mała! - krzyknął, wkurwiłam go, dało się to usłyszeć. Szczerze? Mam to w dupie. - Nick, kurwa ostatni raz odpierdalam za Ciebie robotę, rozumiesz? To ty powinieneś tu teraz być, a nie ja! - warknął, obejrzałam się, ten palant rozmawiał z kimś przez telefon


Wkurzona wróciłam do domu. Od razu mama przywitała mnie z szerokim uśmiechem zasypując mnie tysiącem pytań.
- Przepraszam Cię, mamo, ale nie dam rady. - powiedziałam - Nie potrafię mu wybaczyć.
- Proszę Cię, spróbuj. - wyszeptała
- Nie, mamo. - powiedziałam stanowczo - Za dużo wyrządził krzywdy. Nawet już nie chodzi o mnie. Mówię o tym, że to Ciebie najbardziej zranił. - wyjaśniłam - Naprawdę potrafiłabyś mu tak po prostu to wszystko wybaczyć? Zapomniałabyś o tym? - zaprzeczyła
- Nie zapomniałabym, ale bym wybaczyła. Bo go kocham. - kilka łez wypłynęło z jej oczu
- Wiem. I to jest właśnie twoja słabość, którą on chce wykorzystać. - przytuliłam ją - Proszę Cię, nie daj mu tak łatwo wygrać. On znowu chce Cię oszukać. Uwierz mi. - popatrzyłam jej w oczy - Jestem pewna, że czegoś od nas oczekuje.


* * *

- Może wyjechałybyśmy gdzieś na wakacje, co ty na to? - z przemyśleń wyrwał mnie głos mamy
- To nie jest zły pomysł. Gdzie na przykład? - zapytałam
- No nie wiem... Zawsze marzyłaś o Hiszpanii. - powiedziała z uśmiechem, podbiegłam do niej i mocno ją uściskałam. Mama przekazała mi dwa bilety.
- To już za 4 dni. - spojrzałam na bilet - Nie będę miała się w co ubrać. - powiedziałam z przerażeniem wywołując śmiech mamy
- Idź na zakupy. - wręczyła mi pieniądze - Tylko nie kupuj byle czego. - puściła mi oczko, pocałowałam ją w policzek i od razu wybiegłam z domu
Spotkała mnie nieprzyjemna niespodzianka.
- Cześć Elizabeth.
- Hey. Śpieszę się. - powiedziałam wymijając ojca
- Może jednak masz kilka minut dla mnie? - zatrzymał mnie
- Nie. - powiedziałam stanowczo
- Elizabeth, proszę Cię.
- Ellie! - wrzasnęłam - Nie rozumiesz, że nie mam czasu? - spojrzał na mnie proszącym wzrokiem, ciężko westchnęłam i podeszłam do ojca
- Chciałem Cię przeprosić za wczoraj. Wiem, że żadne słowa nie zrekompensują tego, co wydarzyło się przez ostatnie 18 lat, ale...
- 19. - przerwałam mu - Mam 19 lat. I chyba już nic nie musisz tłumaczyć. - warknęłam i odeszłam

2 godziny latania po sklepach, a ja kupiłam zaledwie bluzkę i spodnie.  A to wszystko przez to, że cały czas mam wrażenie, że ktoś za mną chodzi. Może jestem przewrażliwiona.. Tak, to na pewno to. No niby kto mógłby za mną chodzić? Przestałam o tym myśleć i zajęłam się zakupami. Mam jeszcze godzinę do zamknięcia galerii. Moje oczy ujrzały przepiękną sukienkę... Muszę ją mieć! Pędem rzuciłam się w stronę przymierzalni razem z sukienką.

Zakupy oficjalnie zakończone. Obkupiłam się jak nigdy. Mam dwie pary krótkich spodenek, kilka bluzek, kilka sukienek no i przepiękne, czarne szpilki! Nie mogłam się im oprzeć. Zadowolona i obładowana mnóstwem siatek wyszłam z galerii.
- Hej! - usłyszałam, że ktoś mnie woła, kiedy przechodziłam przez parking, natychmiast się odwróciłam i ujrzałam mężczyznę idącego w moją stronę. - Widzę, że trochę Ci ciężko. - uśmiechnęłam się - Może Ci pomogę? - zaproponował biorąc ode mnie siatki - Podwiozę, Cię. Nie będziesz tego dźwigała. - powiedział z uśmiechem
- Nie trzeba. Dam sobie radę. - próbowałam odebrać moje zakupy - Ale naprawdę nie potrzeba...
- Nie ma żadnego ale. - powiedział stanowczo i skierował się w stronę swojego samochodu - To jaki jest twój adres?
Przez chwilę się wahałam. Zaufać mu? Mężczyzna jakoś specjalnie nie wzbudził moich podejrzeń... A te siatki naprawdę trochę ważą. Podałam swój adres szatynowi, a ten schował moje zakupy na tylne siedzenia. Później otworzył drzwi pasażera wpuszczając mnie do środka. Po chwili już siedział na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i ruszyliśmy w stronę mojego domu...

*
Jestem razem z rozdziałem drugim, który mam nadzieję, podobał wam się? Piszcie swoje opinie na ten temat. :)
Chciałam po raz kolejny podziękować za dwie nominacje. Nawet nie wiecie, jaką radość mi sprawiłyście. :)
Do następnego, który nie wiem, kiedy się pojawi.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

4 comments:

  1. Wow. No boski! *-*
    Dawaj szybko następny! <3

    ReplyDelete
  2. uwielbiam to opowiadanie pomimo że jest to drugi post:) nie mogę się doczekać kolejnego, chce jak najszybciej następny xd

    ReplyDelete
  3. Świetny rozdział <3 nie mogę się doczekać następnego :D

    ReplyDelete