Wednesday 29 January 2014

THREE

~~CZASEM MASZ WRAŻENIE, ŻE LUDZIE KTÓRYCH SPOTYKASZ, TO CICHE ANIOŁY... TYMCZASEM TO TYLKO POZORY.~~


- Gdzie jedziesz? - zapytałam niepokojącym głosem - Mój dom jest w przeciwnym kierunku. - stwierdziłam
- Tak, ale chciałbym Cię gdzieś jeszcze zabrać. - powiedział z uśmiechem na ustach
Wcale mnie to nie uspokoiło. Z każda chwilą przyśpieszał, a ja byłam coraz bardziej zdenerwowana. Co on planuje? Nie powinnaś wsiadać do tego samochodu.
Jechaliśmy już prawie pół godziny. Byłam pewna, że nic dobrego mnie nie czeka. Dlaczego ja? To jedyna rzecz, którą miałam w głowie. Szatyn spoglądał co chwilę na mnie. Odwróciłam wzrok. Patrzyłam przez okno na zmieniające się krajobrazy, a po moim policzku spłynęła samotna łza.
- Nie rycz, przecież nic Ci nie zrobię. - powiedział oschle
- To dlaczego nie odwieziesz mnie do domu? - spojrzałam na niego
- Przecież jedziemy do domu. - wzruszył ramionami - Nie do twojego, ale do domu. - zaśmiał się
- Po co to robisz? Po co mnie stamtąd zabrałeś? - wpatrywałam się w niego oczekując na odpowiedź - Dlaczego wybrałeś sobie akurat mnie?
- To nie ja Ciebie wybrałem. - powiedział poważnie
- Doprawdy? - zakpiłam - Nie widzę tu nikogo więcej. - stwierdziłam
- Zostałem poproszony o to, żeby Cię zgarnąć.
W mojej głowie znowu pojawiły się kolejne pytania. Kto kazał mu mnie "zgarnąć'? Jaki ma w tym cel? Skąd mnie zna? Czego ode mnie oczekuje? Co będzie chciał ze mną zrobić? Wątpiłam, że dostanę odpowiedź, ale postanowiłam zapytać, kim ON jest.
- Nie interesuj się. - odburknął w odpowiedzi
- Czego on ode mnie chce? - wyszeptałam pytanie
- Nie wiem. - lekko się zaśmiałam
- Nie wierzę.
- To twój problem. - wzruszył ramionami
Już o nic nie pytałam. Wiedziałam, że i tak się niczego nie dowiem. Jechaliśmy w ciszy jeszcze kilka, może kilkanaście minut, kiedy samochód się zatrzymał. Mężczyzna wysiadł z samochodu, a ja się nie ruszałam. Nie mam zamiaru stąd wysiadać. Nie wiem, co mnie czeka, ale jedno jest pewne: I tak mnie do tego zmusi, a ja nie będę miała nic do powiedzenia. Tak, jak myślałam, szatyn otworzył drzwi i wyciągnął mnie z samochodu. Zaprowadził mnie do domu. Wielkiego domu. Po chwili znajdowalismy się w środku.
- Malik! - krzyknął szatyn. Malik... No świetnie! Czy on nie ma nic innego do roboty? - Malik! - mężczyzna ponownie zawołał. Może to tylko zbieg okoliczności? Może chodzi mu o jakiegoś innego Malika? Tsa...
- Idę już! - krzyknął z góry.
Wreszcie pojawił się... Niestety moje nadzieje okazały się... zbędne. Przed moimi oczami pojawił się Zayn. Na mój widok, mężczyzna głośno się zaśmiał.
- Naprawdę to ona? - wskazał na mnie, szatyn skinął - Okay. Dzięki. Już sobie poradzimy. - szatnyn puścił mnie i wyszedł z domu.
Wiedziałam, że teraz się zacznie... Tylko co?
- Czego ode mnie chcesz? - warknęłam
- Mówiłem Ci już, że nie powinnaś być dla mnie nieprzyjemna.- warknął zbliżając się do mnie, jego dłoń znalazła się niebezpiecznie blisko mnie i już myślałam, że mnie uderzy... Wiedziałam, że to pieprzony dupek, ale nie wiedziałam, że jest zdolny do tego, żeby skrzywdzić kobietę. "A może ty byś się nauczył, że kobiet nie należy bić, co?"  No właśnie, Malik. Czy to nie są przypadkiem twoje słowa?
Szarpnął mnie za rękę i pociągnął na górę. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju i posadził na łóżku.
- Siedź tu. - rozkazał - Zaraz przyjdę, to sobie pogadamy. - uśmiechnął się kpiąco i wyszedł z pokoju. Zamknął mnie na klucz. Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Pewnie zaraz otworzą się drzwi, w nich stanie jakiś dziennikarzyna razem z kamerą i krzyknie "Mamy Cię!"
Po kilku minutach moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Nie zareagowałam. Chłopak rzucił w kąt siatki, z moimi zakupami.
- Nie za wygodnie Ci? - powiedział, nie zauważając mojej reakcji na jego słowa, podszedł do mnie - Wstań. - rozkazał, a ja niechętnie wstałam z łóżka
Brunet stanął na przeciwko mnie i przez chwilę milczał. Wlepiałam swój wzrok w podłogę.
- Powiedz w końcu, o co Ci chodzi i daj mi święty spokój raz, na zawsze. - spojrzałam na niego
- Twoim ojcem jest Ian Seen? - zapytał, a mnie zamurowało. O co tu chodzi?
- Tak. - powiedziałam cicho - I co z tego?
- Elizabeth... - westchnął, a we mnie zaczęło się gotować - Dlaczego twój tatuś jest takim tępym chujem, co? - nie odzywałam się. - Dlaczego nie dotrzymuje słowa, co? -Brunet zaczął się do mnie zbliżać, a ja cofałam się do momentu, aż napotkałam ścianę na swojej drodze. Zderzyłam się z nią, a brunet lekko się zaśmiał - Odpowiesz mi, Elizabeth? - zmniejszył odległość między nami do kilku centymetrów i pogładził palcami mój policzek. Moje serce momentalnie przyspieszyło. Nie miałam pojęcia, co zaraz może się wydarzyć.
- Jestem Ellie. - wyszeptałam
- Przecież wiem, Elizabeth. - uśmiechnął się szeroko - Pytałem o coś innego.
- Nie wiem. - powiedziałam ledwo dosłyszalnie unikając jego wzroku
- No ja też nie wiem. - chwycił mój podbródek i zmusił mnie do tego, żebym patrzyła mu w oczy - Ale postaram się coś temu zaradzić. - uśmiechnął się i oddalił się ode mnie
- Co chcesz zrobić? - nie wierzyłam, że o to pytam. Ba! Nie wierzyłam, że pytam o cokolwiek
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - uśmiechnął się kpiąco
- Mogę już stąd iść? - zapytałam, Zayn zaczął się śmiać. Naprawdę to było tak zabawne?
- Nie. - powiedział w końcu - Zostaniesz tu jeszcze... - zatrzymał się - ... trochę. - uśmiechnął się zwycięsko
- Nie zmusisz mnie do tego. - byłam stanowcza. Ruszyłam w stronę wyjścia, jednak mulat mnie zatrzymał
- Twoja mama jest dla Ciebie bardzo ważna, prawda? - zapytał patrząc w moje oczy, a ja słysząc te słowa wzdrygnęłam się - I nie chciałabyś, żeby coś jej się stało, prawda? - ponowne pytanie RETORYCZNE, oczywiście - Dlatego zostaniesz tu tak długo, jak będę Ci kazał. - pogładził mój policzek, ale szybko strąciłam jego dłoń, na co brunet się zaśmiał
Usiadłam na łóżku i wyglądałam przez okno. I co? Mam tu tak siedzieć, bo Malikowi tak się podoba? Jeżeli tak, to mam prośbę. Zabijcie mnie! W mojej głowie pojawił się obraz mamy. Nie mogę pozwolić na to, żeby jej się coś stało. A wiem, że Zayn jest zdolny... do wszystkiego. No bo zwykły, niewinny człowiek nie nosi ze sobą broni, prawda? Zastanawiałam się, co ona teraz robi... Pewnie jak zwykle siedzi z książką i kubkiem herbaty.. Rany! Przecież ona teraz się zamartwia... Natychmiast się zerwałam i zwróciłam swój wzrok na stolik, na którym powinien leżeć mój telefon. Powinien, ale nie leżał. Zabrał mi go. Ciężko westchnęłam i znów usiadłam na łóżku. Zastanawiałam się, co wspólnego ma mój ojciec z Malikiem. Musiał mu nieźle zaleźć za skórę... Tylko nie rozumiem jednego. Dlaczego trzyma tutaj mnie? Przecież ja nie jestem mu niczego winna. No, poza tym, że to JA zadecydowałam o urwaniu naszych kontaktów... Nieważne.
Ponownie usłyszałam, że drzwi się otwierają, a w nich pojawia się Malik z talerzem, który był pełny... jakiegoś jedzenia.
- Pewnie jesteś głodna. - stwierdził, a ja zaprzeczyłam - Niemożliwe. - podszedł do mnie i postawił talerz na stoliku siadając obok mnie - Nie jadłaś od ponad 4 godzin.
- Skąd to wiesz? - zapytałam spoglądając mu w oczy, chłopak uśmiechnął się
- Nieważne, skąd wiem. Jedz. - podsunął mi talerz i widelec. Spojrzałam na niego niepewnie i po chwili chwyciłam widelec i zaczęłam konsumować przygotowane przez Malika, danie. - Smakuje? - zapytał. Dziwne. Odkąd tu wrócił, nie wydziera się, ani nie wkurza o byle gówno.
- Pyszne. - odpowiedziałam szczerze,powodując szeroki uśmiech bruneta. Po chwili talerz był już pusty. Naprawdę, BYŁO PRZEPYSZNE, cokolwiek to było. Odstawiłam go i z "zainteresowaniem" obserwowałam podłogę
- Uśmiechnij się. - powiedział odgarniając moje włosy za ucho, nie zareagowałam - Boisz się mnie. - stwierdził
- Nie boję się Ciebie, tylko tego, co zamierzasz zrobić. A poza tym, co w tym dziwnego? - zapytałam cicho - Mam wrażenie, że Ciebie wszyscy się boją.
- Nie mam w zwyczaju krzywdzić bez powodu. - spojrzałam na niego - I Ciebie też nie skrzywdzę, Elizabeth. - powiedział patrząc mi w oczy. - Wiem, że teraz pewnie mi nie uwierzysz... - spuścił głowę, a za chwilę znowu spojrzał w moje oczy - ... Ale jesteś tu bezpieczna.
- To czemu mnie tu trzymasz? - wyszeptałam
- Za dużo chcesz wiedzieć, Elizabeth. - Przynajmniej próbowałam. Znowu zrobił się oziębły - Przyniosę Ci coś do picia. - powiedział wstając
- Malik? - wyszeptałam tak cicho, że chyba nie usłyszał. Jednak odwrócił się i na mnie spojrzał - Mogę zadzwonić? - usłyszałam śmiech bruneta
- Żartujesz sobie? - nie przestawał się śmiać - Nie po to zabrałem Ci telefon, żeby teraz pozwalać Ci gdzieś wydzwaniać.
- Ale błagam Cię. Tylko jeden telefon. - podeszłam bliżej niego - Muszę zadzwonić do mojej mamy. Ona sie teraz zamartwia. - po moim policzku spłynęły łzy - Nie wiem, co takiego zrobił mój ojciec i wiem, że on się nie przejmie moją nieobecnością. Ale mama zadzwoni na policję. A tego chyba nie chcesz, prawda? - zapytałam - Proszę, jeden telefon. Powiem, że wszystko ze mną okay i tyle. - nie uzyskałam odpowiedzi. Malik odwrócił się i wyszedł z pokoju. To chyba znaczyło nie. Zrezygnowana podeszłam do okna.

Malik po raz kolejny dzisiaj zaszczycił mnie swoją obecnością.
- Obiecujesz, że jeden telefon? - usłyszałam za plecami, odwróciłam się i przytaknęłam - Powiesz, że jesteś na wakacjach. - zgodziłam się i wyciągnęłam dłoń po telefon, który trzymał Malik, jednak szybko odsunął swoją rękę - Będę przy tej rozmowie. - wyszeptałam ciche 'dobrze' - I jeszcze jedno. Nie mów do mnie "Malik" - oderwałam swój wzrok od telefonu, w którym szukałam już numeru mojej mamy i spojrzałam na bruneta - Znasz moje imię. - powiedział i usiadł na łóżku

5 comments:

  1. Wiedziałam, że z ty Ianem będą kłopoty... ciekawe o co chodzi. Czekam na następny z niecierpliwością :D

    ReplyDelete
  2. Lubię takie "tajemnicze" opowiadania! Czekam na nn ;)

    ReplyDelete
  3. Bardzo mi się podoba :* <3
    Czekam na następne części ;)
    No i zapraszam do siebie ;)
    http://juliaopwiadania.blogspot.com/

    ReplyDelete
  4. Ten rozdział jest bardzo fajny i jestem ciekawa co wymyslisz na dalszą część :)

    Chciałam cię zaprosić do mnie http://everything-starts-somewhere.blogspot.com/ dopiero zaczynam :/
    Będę wdzięczna jeśli wpadniesz :)

    ReplyDelete
  5. Co też takiego jej ojciec zrobił Malikowi, że ten musi przetrzymywać jego córkę, ciekawa jestem :D
    Rozdział świetny, tak samo jak i cały blog. Piszesz wspaniale i zwięźle:) Do następnego!

    ReplyDelete