Friday 24 January 2014

ONE

~~CZASEM DOSTAJESZ ODWAGĘ, KTÓREJ NAJMNIEJ SIĘ SPODZIEWASZ...~~


Wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Był późny wieczór. Szłam przed siebie, sama nawet nie wiedziałam, dokąd.
Kolejna kłótnia z mamą. Kolejny raz poszło o ojca. Nie moja wina, że mama nie może znieść myśli, że go nienawidzę. Z resztą, ona też powinna go nienawidzić. Pewnie myślicie, że jestem okrutna, pozbawiona jakichkolwiek uczuć. Ale to nie prawda. To mój ojciec jest pozbawiony uczuć. Wszelakich. To podły, egoistyczny dupek. Nigdy nie kochał mojej mamy. Był z nią tylko dla seksu.  Rozkochał ją w sobie do tego stopnia, że mama nie potrafiła bez niego funkcjonować. Dalej ma z tym problemy. Dalej go kocha. Nad życie. Dalej ciężko jej znieść fakt, że mój ojciec ją zostawił. Dokładnie 19 lat temu. Odkąd pamiętam, wieczorami, kiedy nie mogłam spać, słyszałam cichy płacz mojej mamy. Tak jest do dnia dzisiejszego, dlatego tym bardziej go nienawidzę. Zastanawiacie się, co takiego się stało... Otóż ponad 20 lat temu, moja mama szaleńczo zakochała się w przystojnym mężczyźnie, starszym o kilka lat. Świata poza nim nie widziała. Byli ze sobą rok, kiedy okazało się, że mama jest w ciąży. Mój kochany tatuś, kiedy dowiedział o wszystkim, stwierdził, że jednak jej nie kocha. Pomylił się. No racja, przecież każdemu się to zdarza, prawda? Przecież każdy może sypiać z kobietą przez rok, wmawiać jej, że ją kocha, a później tak po prostu się rozmyślić. Przecież takie rzeczy się zdarzają! Nie ma co panikować! Dupek. Rozkazał mojej mamie, że ma usunąć ciąże, póki jeszcze nie jest za późno. Oczywiście nie zgodziła się na to. A co wtedy zrobił mój ojczulek? Powiedział, że niech sobie robi co chce, ale ma zniknąć z jego życia raz, na zawsze i ma radzić sobie sama. Złamanego grosza nie dał na moje utrzymanie. Ba! On nawet nie wiedział, czy ma syna, czy córkę! Taki był zainteresowany! Pomimo tego, co jej zrobił, ona nadal go kochała. Nadal wierzyła, że Ian się zmieni, że ją pokocha, że razem wychowają dziecko - mnie. Rzecz jasna, tak się nie stało. Mam wrażenie, że od kilku lat, wreszcie przestawała się łudzić. Po 19 latach zaczęło do niej docierać, że nic z tego nie będzie i...
Kilka miesięcy temu mój tatuś powrócił! Zadzwonił do mamy i udawał, że interesuje go moje życie. Ona oczywiście uwierzyła... Zaczęła informować go o mnie, dosłownie. Wreszcie dowiedział się, że ma córkę. Nalegał na spotkanie z nią. Oczywiscie zgodziła się. Podobno cały czas rozmawiali o mnie. O moim życiu. Nagle zaczęło go to interesować. Spotykali się tak przez te kilka miesięcy, co mnie doporowadzało do szału. Nie sądziłam, że moja mama potrafi być taka naiwna. Mało tego, próbowała mnie ustawić na spotkanie z nim. Właśnie przed chwilą się dowiedziałam, że jestem z nim umówiona na jutro. Oczywiście się nie zgodziłam... Stąd wybuchła nasza kolejna kłótnia, których jest coraz więcej, odkąd pojawił się Ian.
Szłam ciemną ulicą prosto przed siebie miając park. Miałam dość mojego życia. Oczywiście tego, w którym pojawił się mój ojciec. Nie wiem, o co mu chodzi, ale jestem pewna, że nie ma czystych intencji. No bo jak ktoś, kto po 19 latach nagle przypomina sobie o swoim dziecku, może mieć czyste intencje? O co w tym wszystkim chodzi? Mnóstwo pytań kłębiło się w mojej głowie. Nie znałam odpowiedzi na żadne z nich.
Właśnie przechodziłam koło jednego z klubów w naszym mieście. Bradford nie było dużym miastem, ale było gdzie się bawić. Bez zastanowienia weszłam do środka od razu udając się do baru. Miałam jeden cel. Nie chodziło mi o dobrą zabawę. Chodziło mi o to, żeby odreagować. A wiadomo, że alkohol jest do tego najlepszy. Zamówiłam kilka kolejek i od razu je wypiłam. Trochę  zaszumiało mi w głowie, więc postanowiłam opuścić klub. Nie chciałam się upić. Tylko niepotrzebnie zdenerwowałabym mamę, a tego nie chcę. Wyszłam z zatłoczonego klubu i powolnym krokiem udałam się w stronę mojego domu. Mocno się skuliłam. Pomimo tego, że był koniec czerwca, było trochę chłodno, ponieważ to był późny wieczór. Pocierałam dłońmi ramiona z nadzieją, że choć trochę będzie mi cieplej. Z opuszczoną głową wracałam do domu myśląc nad tą całą sytuacją.
- Ej! Lalunia! - usłyszałam za sobą znajomy głos - Poczekaj! - nie reagowałam
- Widzisz Sam, nie jesteś taki pociągający, jak Ci się wydawało. - w tej chwili już byłam pewna, że Ci dwaj to Sam i Peter. Mieszkali na moim osiedlu
- Pierdol się. - byli coraz bliżej mnie - I tak się dzisiaj zabawimy - wybuchnęli śmiechem, a ja coraz szybciej biegłam, wiedziałam, że nic dobrego mnie tu nie czeka - Gdzie Ci tak śpieszno słonko? - chwycił mnie za ramię, próbowałam się wyrywać, ale to nie skutkowało
- Zostawcie mnie! - krzyknęłam dalej próbując się wyrwać
- Spokojnie. Będzie Ci dobrze. - zakpił
- Nie będzie dobrze ani mi, ani Tobie! - wrzasnęłam wyrywając się z uścisku mężczyzny, szybko ruszyłam w stronę domu słysząc śmiechy za sobą
- Widzisz, jaka ostra? - zakpił jeden z nich - Lubię takie. - ponownie mnie złapali
Jeden z mężczyzn trzymał mnie mocno odginając moje ręce do tyłu tak, abym nie mogła się wyrwać. Drugi sięgnął do swoich spodni i zaczął przy nich majstrować.
- Nie wstydzisz się go pokazać? - zakpiłam siląc się na pewny siebie głos - Ja na twoim miejscu bym tego nie robiła. - poczułam uderzenie w policzek, który niesamowicie mnie piekł
- Może się nauczysz, że trzeba uważać na słowa. - Oj nie, nie nauczę się.
- A może ty byś się nauczył, że kobiet nie należy bić, co? - usłyszałam znajomy głos za nami, który był coraz bliżej nas.
- Spieprzaj stąd lamusie, okay? - warknął ten, który mnie trzymał
Brunet, który okazał się moim znajomym...
Tak. To był mój znajomy. A raczej znajomy mojej przyjaciółki. Poznałam go jakiś czas temu. Kelly próbowała mnie z nim zeswatać... Nie udało jej się to, chociaż na początku byłam nim zachwycona. Na każde spotkanie z nim cieszyłam się jak małe dziecko, kiedy dostanie wymarzony prezent. On był moim prezentem. Na początku myślałam, że on też jest mną zainteresowany, jednak po kilku miesiącach pokazał swoje prawdziwe oblicze. Okazało się, że jest cholernym dupkiem, który widzi jedynie czubek własnego nosa. Zarozumialec - najgorszy typ człowieka. Szybko rozum z powrotem zagościł w mojej głowie. Momentalnie moje zainteresowanie nim spadło do zera. Owszem, był przystojny i niesamowicie seksowny, ale co z tego? Nie wygląd jest najważniejszy. Kelly oczywiście była zawiedziona, kiedy obwieściłam jej, że nic z tego nie będzie. Jeszcze długo po tym namawiała mnie, żebym dała mu jeszcze szansę. Twierdziła, że idealnie do siebie pasujemy. No cóż... Ja tak nie uważałam.
Zayn wymierzył silny cios facetowi, przez którego byłam trzymana. Dzięki temu uwolniłam się z uścisku, a mężczyzna leżał już na ziemi. Przez chwilę przyglądałam się sytuacji. Ellie, co ty robisz? Idź stąd! Mówił głos mojej podświadomości. Zaczęłam się cofać, a po chwili zaczęłam uciekać z miejsca całego zdarzenia. Co chwilę oglądałam się, co się tam dzieje. Aż wreszcie musiałam się zatrzymać. Nie miałam najlepszej kondycji i już po chwili biegu, byłam wyczerpana. Wcale nie przebiegłam długiej trasy. Obejrzałam się za siebie. Zayn zamachnął się, aby uderzyć drugiego z moich prześladowców, ale został zatrzymany. Mężczyzna, który jeszcze kilka sekund temu trzymał mnie w uścisku, zatrzymywał teraz mojego obrońcę.
- No na co czekasz? - warknął do swojego kolegi - Idź po nią! - ja jak na zawołanie, ponownie rzuciłam się do ucieczki
Peter wykonał rozkaz. Zaczął mnie doganiać. Chwycił mnie za rękę i ciągnął za sobą w przeciwnym kierunku, niż był mój dom. Brunet wyrywał się z uścisku Sam'a. Nie miał zbyt dużych szans, bo był o połowę szczuplejszy od swojego rywala, pomimo tego, że sam też był dobrze zbudowany.
- Będziesz grzeczna? - Peter zapytał z głupim uśmieszkiem, zaprzeczyłam, a mężczyzna nagle spoważniał i zaczął się do mnie dobierać
- Zostaw ją. - powiedział stanowczo brunet, w odpowiedzi dostał kpiący śmiech
- Bo co mi zrobisz?
- Tobie JESZCZE nic.  - podkreślił odpowiednie słowo - Ale twój kolega może troszeczkę ucierpieć. - Zayn przykładał broń do skroni mężczyzny Skąd on wziął ten pistolet? - A ty już mógłbyś mnie puścić. - warknął, a po chwili już był uwolniony, zamienili się miejscami
- Peter, zostaw ją i spierdalajmy stąd. To jakiś psychopata. - powiedział drżącym głosem. Ty też byś miała drżący głos, gdybyś miała przystawioną spluwę do głowy, Ellie.
Mężczyzna, jak na zawołanie mnie puścił i zaczął uciekać. Po chwili jego kumpel do niego dołączył. Brunet schował broń i mi się przyglądał. Powinnam już stąd iść, ale coś mnie zatrzymywało. A mianowicie jego nieziemsko ciemne oczy... Do cholery jasnej!
- Dziękuję. - wyszeptałam i szybko ruszyłam w stronę domu
- Poczekaj! - krzyknął za mną. Nie, Ellie idź do domu. Nie zatrzymałam się. Szłam dalej przyśpieszając kroku. - Poczekaj. - dołączył do mnie - Chodź. Podwiozę Cię do domu.
- Poradzę sobie. - powiedziałam stanowczo nie patrząc mu w oczy
- Powiedziałem, że Cię odwiozę, więc Cię odwiozę! - miałam wrażenie, że jego głos był tak głośny, że rozniósł się na kilometr, lekko się przeraziłam, ale nie dawałam za wygraną, szłam dalej, a wtedy brunet szarpnął mnie za rękę
- Nie! - krzyknęłam zatrzymując się  - Człowieku, powiedziałam, że sobie dam radę, tak?! - krzyczałam, co wywołało śmiech bruneta - Dobrze wiesz, że mieszkam niedaleko. - mój ton był trochę spokojniejszy
- Nie wiem dokładnie, gdzie mieszkasz. Znam tylko twoją okolicę. - stwierdził nie dając mi spokoju
- I się nie dowiesz. - odburknęłam
- Chcę Ci pomóc, tak?! A ty jeszcze tego, kurwa nie doceniasz! - krzyknął, ponownie skierowałam się w stronę mojego domu, ale on nie ustępował, szybko do mnie dołączył - Przecież Cię nie zgwałcę. - zaśmiał się. Świetny żart, świetne poczucie humoru! Pozazdroscić. Mówiłam, że to dupek? - A poza tym, to chyba tych frajerów się nie bałaś. - mówił z szerokim uśmiechem na ustach, spojrzałam na niego pytająco. Rany, czego on chce? - Kobieta, która się boi, na pewno nie jest tak pewna siebie, jak ty byłaś i na pewno nie próbuje wkurzyć faceta, który ma zamiar ją zgwałcić. - nie przestawał się uśmiechać - Gdybym zaczął się do Ciebie dobierać, a nie zacznę, to pewnie byś sobie ze mną poradziła. - Dlaczego on się do mnie przypieprzył? Jakoś nie zależało mu na tym, żeby kontynuować naszą znajomość, kiedy go poinformowałam, że nie mam ochoty się z nim zadawać. Więc o co chodzi, do kurwy?
- Jak sam widziałeś przed chwilą, nie poradziłabym sobie z tymi...
- Masz. - przerwał mi stanowczym i nieprzyjemnym tonem, wyciągnął do mnie rękę, w której trzymał swoją broń - Jeżeli będziesz uważała, że nie jesteś bezpieczna, to po prostu strzelisz mi w łeb. - wzruszył ramionami
- Żartujesz sobie? - nie przyjęłam jego "propozycji"
 - A teraz chodź, odwiozę Cię do domu. - powiedział ignorując moje słowa, schował broń i złapał mnie za rękę
- Powiedziałam, że nie potrzebuję twojej pomocy. - warknęłam
- A kto Cię pyta o zdanie?! - po raz kolejny podniósł głos
Zaprowadził mnie do swojego samochodu, w którym po chwili siedziałam. Zajął miejsce obok mnie i przyglądał się mi.
- No i dlaczego nie jedziesz? - zapytałam z pretensją w głosie
- Nie powinnaś być taka nieprzyjemna dla mnie. - warknął
- Bo co? - zakpiłam odwracając wzrok
Nie odpowiedział. Zacisnął szczękę w złości. Odpalił silnik.
- Dlaczego się tak zachowujesz? - zapytał wyraźnie zdenerwowany
- Jak? - spojrzałam na niego
- Udajesz niedostępną, a i tak oboje wiemy, że najchętniej pieprzyłabyś się ze mną przy pierwszej lepszej okazji. Pod warunkiem, za JA bym tego chciał. - spojrzał na mnie z szyderczym uśmieszkiem. Co za pojeb! Nienawidzę takich zarozumialców, jakim on jest.
- Zatrzymaj się. - rozkazałam, jednak nie zareagował - Powiedziałam, kurwa, żebyś się zatrzymał! - wrzasnęłam, Zayn wykonał mój rozkaz, wysiadłam z samochodu - Nie musisz robić mi łaski, panie idealny. - odburknęłam i ruszyłam przed siebie

*

No to witam was na nowym blogu. :)
Jest pierwszy rozdział. Jak wrażenia?
Wiem, że nie jest najlepszy, ale tragiczny chyba też nie, co myślicie?
Szczerze mówiąc, dopiero teraz zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy rzeczywiście dobrze robię publikując to opowiadanie... Pierwszy raz piszę coś takiego i nie wiem, czy się sprawdzę.
Czas pokaże.
Zapraszam do zakładki HEROES.
Jeżeli chcecie zareklamować swojego bloga, proszę róbcie to w zakładce SPAM. W innym przypadku, komentarz zawierający spam w nieodpowiednim miejscu, zostanie usunięty.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Wasza 
A. Styles

9 comments:

  1. Gratulację!
    Otrzymujesz nominację do Liebster Adwards!
    Zapraszam po szczegóły:
    http://cytujemy.blogspot.com/2014/01/liebster-adwards-7.html
    Pozdrawiam,
    Ana.

    ReplyDelete
  2. Świetny rozdział, mega ciekawy :D Nie spodziewałam się takiego opowiadania, ale miło mnie to zaskoczyło. Czekam na ciąg dalszy :D

    ReplyDelete
  3. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  4. Twoje opowiadanie jest bardzo wciągające :) Z niecierpliwością czekam na kolejny post.

    Zapraszam do mnie :)
    http://allinwhatyoubelievewilldisappearonce.blogspot.com/

    ReplyDelete
  5. Świetne! Nie mogę się doczekać nexta.:D

    ReplyDelete
  6. Świetny blog. Piękny wygląd. Przeczytałam tylko jeden rozdział a już mi się podoba. Cieszę się, że piszesz o Zaynie. Zapraszam do mnie http://awonderfullife12.blogspot.com/

    ReplyDelete
  7. Ekstra ! , świetnie się zaczyna !

    ReplyDelete
  8. Świetny! Wow kocham takie dziewczyny które potrafią powiedzieć chłopakowi żeby spiedalał (i często są zimne)
    Czytam następny i mam nadzieję że będziesz pisała więcej takich blogów. :*

    Liza xx
    P.S. <3

    ReplyDelete